„Piękniejemy na wiosnę”, spotkanie z makijażystką

Makijaż towarzyszy człowiekowi od początku. To przede wszystkim były barwy wojenne dla wojowników, a także kamuflaż, który pomagał przetrwać… Wraz z kolejnymi epokami ewoluował, tak, jak ewoluował także człowiek.

W Starożytnym Egipcie coś, co dziś nazwalibyśmy czarną kredką, chroniło oczy, a rozdrobniona ochra połączona z sokami była czymś na kształt pierwszego podkładu, którym tuszowano blizny i oparzenia. Makijaż był powszechny: bez względu na płeć, czy status społeczny. W Starożytnej Grecji do „barwienia” skóry wykorzystywano owoce. W historii Bliskiego Wschodu, a dokładnie mówiąc – w pierwszych medycznych księgach, były całe rozdziały na temat makijażu. Dokładnie nazywano ten obszar „medycyną piękna”. W pradawnych Chinach, już na długo przed początkiem naszej ery, makijaż był bardzo mocno związany z reprezentowaniem danej klasy społecznej. Tylko ta najwyższa mogła „nosić” kolor złoty i srebrny, czarny i czerwony. Reszta ludzi – nie. Zaś w Japonii nakładanie makijażu było bardzo mocno związane z ceremoniałem przeistaczania się w gejszę.

W Europie początkowo makijaż pełnił wyłącznie „bojową” funkcję. W Średniowieczu był często zakazywany, jak i wszystko, co mogłoby wywołać nieakceptowalne „podniety” w narodzie. Co ciekawe, władcy i duchowni makijaż mogli nosić… Ale potem narodził się teatr. Makijaż stał się nieodłącznym elementem wchodzenia w rolę. Plus średniowiecznych ludzi zżerały – dosłownie – choroby, a makijaż był sposobem, na zakrywanie ich. I tak właśnie wszedł w codzienne życie w tamtych czasach.

Z biegiem lat makijaż przestał być takim tematem tabu. Od Renesansu, przez kolejne epoki, aż do teraz, coraz bardziej stawał się dostępny, akceptowany i w pewnym momencie stał się mocną częścią mody… Tak zwany „makijaż wenecki” narodził się w okolicach XVI wieku i co ciekawe, był bardzo mocno związany wyłącznie z arystokracją, która pudrując noski i nakładając kolejne warstwy kosmetyków, doprowadzała się często do oszpeceń, a nawet śmierci. Makijaż był okrutnie toksyczny. Paradoks ówczesnego makijażu polegał na tym, że im więcej się go nakładało, tym poważniej szkodził skórze. We Francji było podobnie. Makijaż początkowo był mocno związany z dworem, ale „zszedł” z czasem na niziny społeczne, aż do klasy średniej. Kolejni Ludwikowie z dynastii Burbonów uwielbiali makijaż, a najsłynniejsza metresa Ludwika XV – madame Pompadour, tak bardzo ukochała sobie róż, że do dziś jeden z jego odcieni nazywa się jej imieniem.

I tak doszliśmy do początków XIX wieku, w którym znaczenie makijażu… spadło. Czasy wiktoriańskie były bardzo rygorystyczne, a jak sama królowa Wiktoria podkreślała: nie przystoi kobiecie, by nosiła makijaż. Makijaż był mocno powiązany z najstarszym zawodem świata, więc panience, która pragnęła dobrze wydać się za mąż, nie zależało na powiązaniu z prostytucją, a właśnie z nią makijaż się kojarzył.

Kolejnym skokiem w historii makijażu były narodziny kina niemego. Wraz z końcem XIX wieku, makijaż stał się elementem zabawy, ale też pokazem siły. Wtedy też pojawiły się pierwsze magazyny, w których makijaż grał istotną rolę, a także narodziły się kultowe marki, które do dziś funkcjonują.

Tak naprawdę dla makijażu najlepszym okresem jest współczesność. Od makijażu pin-up, przez graficzne kreski modelki Twiggy, zalotną szminkę Marylin Monroe, po szalony makijaż sceniczny Davida Bowie – makijaż ewoluował. Dziś możemy nosić co chcemy. Kreska na oku, wściekły róż na ustach, makijaż naturalny, makijaż wieczorowy. Ogranicza nas tylko wyobraźnia i… odwaga!

Ten nieco przydługi wstęp na temat historii makijażu zaprowadził nas do wspomnienia ostatniego wydarzenia, które miało miejsce w naszym sołectwie. Trzecim elementem cyklu „Piękniejemy na wiosnę” było spotkanie z kosmetologiem i makijażystką – Sylwią Króliczek, która pokazała nam czym w obecnych czasach są te „barwy wojenne”. Nasz gość zaprezentował nam pokaz aż czterech makijaży: najpierw klasyczny, dzienny, taki, który wykonamy w kilka chwil. Niewiele kosmetyków, kilka machnięć pędzlem i jesteśmy gotowe. To makijaż dla pań, które zawsze żyją w pośpiechu, ale jednak mają te 5 minut dla siebie każdego poranka, kiedy siedzą sam na sam z własnym odbiciem i szykują się do wyjścia.

Następny makijaż – wieczorowy, to już nieco dłuższa i bardziej wymagająca zabawa. Uczestniczki ze skupieniem podglądały, jak Sylwia dokleja pojedyncze kępki sztucznych rzęs, które stworzyły tajemniczy woal. Efekt „WOW” gwarantowany!

Kolejny makijaż, to makijaż, który wytrzyma cały dzień, całą noc. Idealny na wesela, nie pokona go nawet łza wzruszenia. A na koniec makijaż pin-up: bardzo modny, ponadczasowy. Idealna cera, kreska na powiece i akcent na usta. Voila! Kolejna uczestniczka zachwycona.

„Po drodze” nasz gość opowiadał o sposobach dbania o skórę, o tym jak należy ją czyścić i dbać o nią każdego dnia. Każda uczestniczka otrzymała „ściągę”, na której dokładnie rozpisano rodzaje skór, jak dbać o cerę, jakich składników w kosmetykach szukać, a jakich unikać.

Ponad dwie godziny zleciały w oka mgnieniu! Uczestniczki wyszły ze spotkania zadowolone i to dla nas – organizatorów, najważniejsze.

Drogie Panie, tym sposobem cykl „Piękniejemy na wiosnę” został zakończony. Niedługo bawimy się na Babskim Combrze!

Dziękujemy wszystkim prelegentom, za przygotowanie spotkań: pani Monice Zawada ze zbytkowskiego salonu fryzjerskiego, pani Soni Wojtowicz – Pyzia – psycholog oraz pani Sylwii Króliczek, z salonu kosmetycznego. Dzięki Wam z pewnością czujemy się piękniejsze i bardziej pewne siebie.

 

To co, za rok powtórka?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *