Spotkanie autorskie w wersji on-line? Drodzy czytelnicy, nie mieliśmy innego wyjścia. Ale nie poddajemy się i wciąż mamy nadzieję, że w tych spokojniejszych i zdrowszych czasach nasi autorzy zgodzą się i przyjmą zaproszenie na jeszcze jedno spotkanie autorskie. Dziś przychodzimy do Was z wywiadem.
Książka „Między życiem politycznym, społecznym a rodzinnym. Biografia majora Józefa Płonki (1891-1973)” to przedstawienie historii tego wyjątkowego dla naszego regionu człowieka, ale również historii Zbytkowa i Śląska na tle wydarzeń historycznych. Autorzy? Wyjątkowi. Nasz „lokalny” historyk, p. Wojciech Kiełkowski oraz wnuczka majora Płonki, p. Anna Szczypka-Rusz.
Zapraszamy po przeczytania wywiadu.
Paulina Wawrzyczek: Szanowni Państwo, fakty, czy emocje? Co jest trudniejsze do przekazania czytelnikowi, w przypadku książki historycznej?
Anna Szczypka-Rusz: Mam prawo wypowiedzieć się tylko we własnym imieniu. Książka historyczna, szczególnie biografia może mieć różny charakter. Ta konkretna ma formę popularnonaukową, bardziej skoncentrowaną na faktach. Właściwie w tekście emocje wyrażam sporadycznie, chociaż przez prawie 13 lat, dziadek towarzyszył mi dzień w dzień, więc wspomnienia z dzieciństwa mogły wpłynąć na bardziej osobiste ujęcie pewnych kwestii. „Wstrzemięźliwość emocjonalna” w tym przypadku to efekt doświadczenia nabytego w latach, w których popełniałam czasami teksty naukowe, wtedy nauczyłam się, że fakty przede wszystkim. Poza tym jestem nieco introwertyczna, co też tłumaczy bardziej kronikarskie niż powieściowe podejście.
Wojciech Kiełkowski: Redagując książkę nigdy nie starałem się zwracać uwagi na emocję, raczej na fakty, szczególnie te istotne w procesie dziejowym. Natomiast emocje, mam nadzieję, że dostrzegają i przeżywają czytelnicy. Rzetelne opracowania historyczne to nie książki Tolkiena, czy kolejne części Harry Potera, które zapewne mają swoją wartość, ale jednak w innym wymiarze. W przypadku książek historycznych wcale nie tak łatwo jest z faktami. Każdy należy zweryfikować w oparciu o rzetelne źródła. Czasem bywa tak, że dane wydarzenie z przeszłości jest skrajnie odmiennie przedstawione w zachowanych dokumentach. Jeszcze gorzej jest z ludzką pamięcią, która jest niestety ulotna.
PW: A jak w przypadku zbierania materiałów? Co okazało się najbardziej pomocne, a co – paradoksalnie – najmniej?
ASR: Małe archiwum miałam już w domu, dzięki mamie, która przechowywała i gromadziła różne rodzinne pamiątki tj. zdjęcia, dokumenty, książki z dedykacjami, listy, wycinki prasowe. Poza tym fenomenalnie funkcjonował przekaz rodzinny i czynnie uczestniczyłam bądź byłam świadkiem różnych rodzinnych wydarzeń. Uporządkowanie tego wszystkiego w głowie zrodziło pytania. To właśnie było najłatwiejsze. Żeby uzyskać odpowiedzi na te pytania, uzupełnić luki, zaczęłam eksplorację na poważnie. W 2013 roku pojechałam do IPN, przeprowadziłam szereg rozmów z różnymi osobami w poszukiwaniu kolejnych materiałów i najczęściej te osoby życzliwie podpowiadały, gdzie szukać i pytać dalej. Dzięki ich sugestiom, podpowiedziom napisałam do Ministry of Defence, Instytutu i Muzeum im. gen. Sikorskiego, Centralnego Archiwum Wojskowego etc. Nie bez znaczenia pozostawał też łatwy dostęp do różnych źródeł dzięki internetowi i wreszcie sąsiedzkie i rodzinne rozmowy. Przy tej okazji odświeżyłam też kontakty z częścią rodziny, które od dawna sprowadzały się do wysłania kartki świątecznej bądź nawet je zarzucono. Nie było więc ani kogoś ani też czegoś mało pomocnego na etapie gromadzenia materiałów.
PW: Książka o majorze, to nie tylko książka o nim. To także wspomnienie wielu zbytkowskich rodzin. Prosimy o uchylenie rąbka tajemnicy, o jakich historiach możemy przeczytać w Waszej książce?
ASR: Współczesny Zbytków to niewielka wieś, ten dawniejszy był jeszcze mniejszy. W przaśnych latach: 50 i 60 i wcześniejszych, siłą rzeczy każdy znał każdego, a większość kontaktowała się ze sobą systematycznie w różnych sprawach dotyczących codziennego funkcjonowania. Dzięki zachowanym kalendarzom z zapiskami, listom i własnej pamięci mogłam wspomnieć osoby i zrelacjonować jakieś historyjki, a czasem historie związane właśnie z tym, co nazwałam codziennym funkcjonowaniem. Na wsi codzienność wyznaczały w dużej mierze pory roku. Zatem jest trochę o żniwach, wykopkach, dożynkach, zimie, powojennej odbudowie i ludziach w tych wydarzeniach uczestniczących.
WK: W mojej części książki, dotyczącej aktywności majora w życiu politycznym i społecznym, przywołane są tylko niektóre zbytkowskie rodziny lub ich przedstawiciele, na przykład Hansel, Staroń, Kuboszek, itd.
PW: Na historię należy patrzeć z szerokiej i lokalnej perspektywy. Jak prezentuje się obraz majora właśnie w taki sposób?
ASR: W wymiarze lokalnym lata aktywności Płonki ciągle były taką trochę „pracą u podstaw”, polegającą na inicjowaniu działań, uświadamianiu, reprezentowaniu interesów grup do których sam należał, słowem, w perspektywie lokalnej Płonka to działacz społeczny, ale też zbytkowianin, człowiek stąd, sąsiad, kolega, znajomy. W perspektywie szerokiej, jak to ujęłaś, Płonka to przede wszystkim nietuzinkowa osobowość na scenie politycznej.
WK: Major Płonka należy do tych historycznych postaci, którą zdecydowanie trzeba postrzegać w szerszym kontekście. Nie był tylko lokalnym patriotą, społecznikiem, ale poważnym działaczem, który zaistniał na scenie politycznej nie tylko regionu strumieńskiego, ale całego Śląska i kraju. Zapisał się jako konsekwentny i zdecydowany polityk, może nieco porywczy. Jednak co ważne, mieszkając w Cieszynie, prowadząc działalność poselską w Katowicach i Warszawie, nie zapomniał o rodzinnej wiosce.
PW: Pani Aniu, pytanie dla Pani. „Był także dziadkiem” – jaki obraz majora Płonki jawi się w Pani wspomnieniach?
ASR: Przywołam dla przykładu kilka z wielu zapamiętanych obrazów. Dziadek piszący o wnuczce w listach do rodziny i przyjaciół, dziadek przeglądający ze mną atlasy i książki, dziadek wygrzebujący laseczką podczas wykopków ziemniak, który pominęłam, a on sam już nie mógł się po niego schylić , dziadek pilnujący skrzynki z pisklętami perliczki, podczas gdy rzucając się w trawę próbowałam złapać pozostałe, przemieszczające się z prędkością światła. Dziadek interweniujący na poczcie, ponieważ nie dotarł do mnie telegram z życzeniami imieninowymi, a byłam wtedy z ciotką w Zakopanem. Dziadek przedstawiający mnie swoim przyjaciołom, dziadek czytający mnóstwo prasy i książek, dziadek uspokajający wzburzoną babcię, dziadek przygotowujący się do jakichś wystąpień w Pawłowicach, dziadek jako „skrzydłowy” przy wypędzie bydła na pastwiska, dziadek z którym rozmawiałam, dziadek cieszący się, że odwiedzam go z babcią w szpitalu, chociaż na przystanku zapomniałam siatkę z piżamą na zmianę. Dziadek czekający na mój powrót ze szkoły, a raczej ze skrzyżowania na którym wystawałyśmy po szkole z koleżanką Irką, z dobre dwie godziny. Dziadek mający swoje ulubione sztuce, dziadek, który pokazał, jak się umiera. Ten obraz pozostanie ze mną na zawsze.
PW: Panie Wojciechu, z jakich źródeł korzystał Pan, by stworzyć biografię majora Płonki? Które były najciekawsze?
WK: Zawsze, gdy zaczynam pisać jakąś książkę mam jedno postanowienie – dotrzeć do wszystkich możliwych materiałów i źródeł. Oczywiście nie zawsze to się udaje. W przypadku naszej biografii cennych informacji dostarczyła prasa – wykorzystałem w sumie ponad 50 numerów gazet wychodzących na Śląsku. Między innymi „Polskę Zachodnią” – organ prasowy obozu sanacyjnego na Śląsku, „Gwiazdkę Cieszyńską” – organ prasowy Związku Śląskich Katolików, a od 1930 roku chadecji, „Nowiny Śląskie” – prorządowy tygodnik polityczny, „Dziennik Cieszyński” – organ cieszyńskiej endecji i „Głos Stanu Średniego” – oficjalnie bezpartyjny dwutygodnik poświęcony sprawom gospodarczym, politycznym i kulturalnym. W dużym stopniu wykorzystałem zbiory zgromadzone w archiwach w Cieszynie, Bielsku-Białej, Katowicach i Warszawie. W przypadku życia politycznego na Śląsku w okresie międzywojennym posiadam chyba wszystkie dostępne materiały źródłowe. Jakiś czas temu zbierałem je do pewnej pracy, dosłownie “przekopałem” wówczas zasoby archiwów w Katowicach, Bielsku i Cieszynie, tam znajduje się większość materiałów z tego okresu dotyczących Śląska Cieszyńskiego. Oczywiście dochodzą źródła drukowane i literatura, którą znam, na bieżąco uzupełniam. W przypadku biografii trzeba było głębiej sięgnąć do „Śląskiej Brygady”, czyli do gazety wydawanej przez majora w latach 1935-1936. Oczywiście bardzo cenne były przebogate zbiory prywatne Pani Anny Szczypki-Rusz.
PW: Trudno było żyć w czasach wojen i tych powojennych, ale jednak dało się żyć i trzeba było uczyć się od nowa nowej realności. Jak, według Waszych źródeł, wyglądało życie w ówczesnym Zbytkowie?
ASR: Już wcześniej odpowiedziałam częściowo na to pytanie. Listy, zapiski, opowieści, zdjęcia, wspomnienia pozwoliły na w miarę wierne odtworzenie zbytkowskiej codzienności. Jednak tę codzienność kształtował szerszy kontekst polityczny i społeczny. W latach 40, 50 i 60 wielu zbytkowian żyło podobnie. Odbudowywali zrujnowane wojną domostwa, uprawiali pole, hodowali „gowjydź”, uczestniczyli w zebraniach, chodzili na zabawy, do kościoła, angażowali się bardziej lub mniej w organizację miejscowych wydarzeń, pomagali sobie na zasadzie wymiany nazwijmy to usług – ktoś miał konie, ktoś inny potrzebował tych koni do obrobienia swojego kawałka ziemi, za co mógł zapłacić pracą swoich rąk.
WK: Myślę, że sporo na ten temat jest w napisanej przeze mnie monografii Zbytkowa. W każdym razie życie codzienne w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku nie należało do komfortowych. Dwie wojny światowe, lata odbudowy, inflacja i kryzysy gospodarcze. Biedę potęgowały ustawicznie nawiedzające wioskę klęski żywiołowe i epidemie chorób. Przestrzeń, w której toczyło się bytowanie mieszkańców wioski, zamykała się w kręgu areału gruntów uprawnych, łąk i lasów. Żyjący w tamtych czasach zbytkowianie nie poddawali się, z uporem i radością budowali swój własny świat. Może jeszcze tylko wspomnę, to ważne, że w trakcie zbierania materiałów do publikacji bardzo często rozmawiałem z osobami starszymi, które przeżyły drugą wojnę światową, lata kryzysów gospodarczych, czasem represje polityczne. Wiele z tych osób zadawało retoryczne pytanie – dlaczego dzisiaj niektóre młode osoby mają depresję, lęki i stres!? Przecież nie dotknęły ich istotne powody wywołujące strach i stres – wojna, kilkuletnia okupacja, aresztowania, egzekucje, działania frontowe. Nie wiedzą co do głód i brak dachu nad głową….Nigdy nie były przesłuchiwane przez oprawców Urzędu Bezpieczeństwa.
PW: A co z poczuciem odpowiedzialności za swoją Małą Ojczyznę? Jak major Płonka „nabierał” tego genu społecznika?
ASR: Społecznik w tamtych czasach i społecznik współcześnie, to organizator, uczestnik, działacz na rzecz wspólnot, pracujący bezinteresownie. Różnica tkwi w przyczynach, uwarunkowaniach takich działań. Sformułowanie „gen społecznika” w odniesieniu do majora ma w moim przekonaniu ścisły związek z polskim ruchem narodowym na Śląsku Austriackim i na zaangażowaniu w działalność różnych organizacji powstałych w ramach tego ruchu. Pobierając nauki w Cieszynie, szczególnie w Gimnazjum Polskim, Płonka miał zapewne możliwość zetknięcia się z animatorami „polskości”, którzy mieli swój udział w kształtowaniu tożsamości młodego człowieka. W późniejszych latach procentowało to aktywnością i zaangażowaniem trochę w myśl powiedzenia „czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci”.
WK: Józef Płonka to klasyczny przykład społecznika zamieszkującego Śląsk Cieszyński, biorącego udział w polskich organizacjach społecznych, na przykład „Sokół” i Macierz Szkolna. Właśnie troska o swoją małą ojczyznę była dla majora motywacją do aktywności społecznej i politycznej. Przy czym nie ograniczał się tylko do Zbytkowa i regionu strumieńskiego. Nie zapominał o terenie, z którym związany był emocjonalnie – z Zaolziem, a więc z obszarem, który w wyniku podziału Śląska Cieszyńskiego w 1920 roku został przyznany Republice Czechosłowackiej. To była wielka strata dla odrodzonej Polski. W wyniku tego podziału Czechosłowacja dostała „to co najlepsze” pod względem narodowym, gdzie występował najbardziej uświadomiony i aktywny polski element, zarówno katolicy jak i ewangelicy. W drugiej połowie lat trzydziestych w życiu majora działalność polityczna dominowała, miał coraz mniej czasu na działalność społeczną. Po części wymagała tego ówczesna sytuacja, która wystąpiła po śmierci Piłsudskiego. Ponownie zaangażował się społecznie w okresie powojennym
PW: Z perspektywy czasu i doświadczeń: czego my, współcześni zbytkowianie możemy nauczyć się od majora Płonki?
ASR: Dojrzałości moralnej. Dziadek był człowiekiem prawym, co wielokrotnie podkreślali jego przełożeni w wydawanych opiniach, i patriotyzmu także lokalnego. Współczesny patriotyzm ma inny charakter niż kiedyś. To już nie walka o państwo, o granice, o język. To np. wspieranie rodzimych producentów , kupowanie polskich produktów, wywieszanie flag w świąteczne dni, to wyjście poza najbliższy rodzinny krąg i uczestnictwo w lokalnych wydarzeniach, różne formy wsparcia organizacji społecznych działających lokalnie, aktywność w lokalnym środowisku.
WK: Myślę, że przede wszystkim miłości do ojczyzny, patriotyzmu i odwagi. Major ustawicznie podkreślał przywiązanie i szacunek do Polski. Myślę, że życiorys majora może być doskonałą motywacją dla dzisiejszych uczniów, zwłaszcza tych nie przywiązujących zbytniej uwagi do czytania i nauki języków obcych. Major dużo czytał, biegle władał językiem niemieckim i czeskim oraz angielskim, którego nauczył się podczas drugiej wojny światowej.
PW: Wiele z tych historii odkrywa ludzkie dramaty. Czy zdarza się tak, że wracają one później do głowy autora i zastanawia się on nad tym, co działo się wiele lat wcześniej w miejscu, w którym teraz żyjemy
ASR: Oczywiście. Nie jest przecież tak, że zbieramy materiały, analizujemy dokumenty, piszemy i na tym koniec. Bywa, że drąży się dalej, ponieważ pojawiają się nowe niezbadane wątki, bywa i tak, że przypadkiem temat sam do nas wraca. Stąd uwagi w mojej części tekstu dotyczące niektórych kwestii wymagających dalszych poszukiwań i rozwinięcia. Być może do nich wrócę.
WK: Ustawicznie wracam myślami do różnych wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości. Niestety, dostępne źródła nie zawsze od razu dają odpowiedz na pytania badawcze. Bywa tak, że dopiero po latach udaje się natrafić na materiał źródłowy, który w pełni pozwoli wyjaśnić dane zagadnienie i rozwikłać wszelkie niejasności. Chciałbym mieć wehikuł czasu. Najpewniej z jego pomocą uzyskałbym odpowiedzi na liczne pytania, na które nadal nie można odnaleźć odpowiedzi. W przypadku majora mógłbym na przykład dokładnie odtworzyć jego udział w legionach czy w Tajnej Organizacji Wojskowej.
PW: Czy ciężko jest wyzbyć się osobistej oceny zachowań i wyborów osób, o których piszemy?
ASR: Wnuczce z pewnością trudno, dlatego nie oceniałam ani dziadkowej działalności, ani dokonywanych przez niego wyborów. W perspektywie osobistej, subiektywnej przedstawiłam Płonkę wyłącznie w roli dziadka, jakiego pamiętam.
WK: W przypadku biografii Płonki starałem się obiektywnie przedstawić i ocenić jego działalność. Myślę, że przekonają się o tym czytelnicy. Wielu badaczy i autorów, włącznie ze mną, usiłuje być obiektywnym. Jednak mimo to wydaje mi się, że zawsze pozostaje osobista ocena oraz często sympatia do danej osoby. Dlatego najchętniej bada i opisuje się losy takiej osoby, która mówiąc w dużym skrócie jest pozytywnym bohaterem, która w swojej postawie życiowej przejawiała jakieś wartości, zwłaszcza te ponadczasowe. Oczywiście nie jest to regułą.
PW: Pani Aniu, czy są jakieś nowe „historie”, o których dowiedziała się Pani podczas pisania książki?
ASR: Może nie tyle nowe historie, ile wypełnianie treścią znanych mi z przekazu rodzinnego różnych wątków. Dajmy na to losy siostry babci – Wiktorii, mieszkającej w Moskwie. Około 30 listów leżało w domu od lat pięćdziesiątych. Przeczytałam je przed dwoma laty i z tego zrodziła się cała historia. Albo akta IPN, niby wiedziałam, że służby „interesowały” się dziadkiem. Nie znałam jednak przyczyn, a tym bardziej metod stosowanych w celu „pogłębiania zainteresowań”.
PW: Panie Wojciechu, czy są osoby z naszych rejonów, których biografie chciałby Pan napisać ?
WK: Nie licząc działaczy politycznych z okresu PRL, major to jedyna postać z regionu Zbytkowa i Strumienia, która trwale zapisała się nie tylko w życiu społecznym, ale także politycznym Śląska i kraju. Oczywiście w minionych dziesięcioleciach w rejonie żyło sporo osób, których działalność zasługuje na większą lub mniejszą biografię. Do takich postaci należą między innymi wieloletni burmistrz Strumienia Fryderyk Skalla, ks. Jerzy Badura – urodzony w Drogomyślu, działacz narodowy na Śląsku, pisarz, duchowny ewangelicki, Krzysztof Wójtowicz, wieloletni dyrygent Towarzystwa Śpiewaczego “Lutnia” w Strumieniu. Oczywiście lista takich wybitnych postaci jest długa, a o większości z nich świat niemal całkowicie zapomniał. Jak na przykład Josef Köhler, urodzony w 1863 roku w Pruchnej, absolwent Uniwersytetu Wiedeńskiego, później oficer wojskowego wymiaru sprawiedliwości, a następnie generał. W Pruchnej urodził się także Paul Kutscha. Po opuszczeniu rodzinnej wioski studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium pod kierunkiem Gabriela Hackla, Johanna Hertericha i Alexandra Liezen – Meyera, a następnie w Paryżu. Później odbył czteroletnią podróż dookoła świata, czerpiąc z niej inspirację do wielu swoich obrazów. Po powrocie zatrzymał się na dłużej w Monachium, później w Hamburgu i Berlinie, a w 1913 roku w Dachau.
Przeważnie opisuje się losy osób powszechnie znanych, a zapomina się o lokalnych bohaterach, patriotach, którzy niejednokrotnie więcej uczynili dla lokalnej społeczności i Polski aniżeli wielcy dygnitarze i politycy. Można powiedzieć, że przywoływanie zapomnianych bohaterów urzekło mnie w historii regionalnej. Tego za nas nikt nie zrobi, na pewno nikt spośród mieszkańców Warszawy, Krakowa czy Wrocławia.
Nieco uchylę rąbka tajemnicy, ale od dłuższego czasu powstaje „Pamiętnik Strumieński”, nowatorska publikacja, która w przyszłym roku będzie gotowa. Publikacja będzie zawierać nie tylko nieznane historie, ale też dzieje zapomnianych rodzin i biogramy postaci zasługujących na szersze omówienie, osób, które swoją działalnością niosły w sobie ponadczasowe wartości. W przypadku Zbytkowa do takich osób niewątpliwie należy Zofia Popielarz, która poprzez swoją postawę życiową i aktywność społeczną sporo dobrego uczyniła. Pamięć o takich wartościowych osobach trzeba pielęgnować.
PW: Jaki jest najtrudniejszy etap podczas pisania tego typu publikacji?
ASR: „Między życiem politycznym, społecznym a rodzinnym. Biografia majora Józefa Płonki (1891-1973)” to jest mój pierwszy tekst o charakterze historycznym i tylko do pracy nad nim mogę się odnieść. Najtrudniej było osadzić znane fakty i wydarzenia z życia rodzinnego w kontekście realiów ubiegłego wieku. Tenże XX w. obfitował w różne znaczące dla świata, Europy, Polski wydarzenia. Można chyba powiedzieć, że był to wiek dynamicznych zmian. W wyniku dwóch konfliktów na skalę światową zmieniała się mapa Europy, zmieniały się ustroje, relacje między narodami. W globalne zmiany uwikłane były wielkie i małe społeczności, również jednostki.
WK: Każdy etap pisania tego typu książki jest inny. Sporym wyzwaniem jest zebranie odpowiednich materiałów, zwłaszcza ich zweryfikowanie. Są źródła historyczne bardzo cenne, ale są też zawierające oczywiste i rażące pomyłki, tych unikam. A gdy ma się już komplet materiałów, to już pozostaje tylko pisanie, które oczywiście jest samą przyjemnością. W przypadku biografii majora Płonki każdy etap był trudny. Trzeba zwrócić uwagę, że nasz bohater żył w kilku epokach – w czasach austriackich, okresie międzywojennym, drugiej wojny światowej i latach powojennych. To wymagało swoistego „wgryzienia” się w każdą z epok, które istotnie się różniły. Nie bez znaczenia była swoista mobilność majora, nie działał tylko w lokalnym środowisku, ale także w Cieszynie, Katowicach i Warszawie.
Dziękuję za wywiad.
Książka „Między życiem politycznym, społecznym a rodzinnym. Biografia majora Józefa Płonki (1891-1973)” została wydana przez Stowarzyszenie Miłośników Zbytkowa, dzięki realizacji projektu „Pamięć o majorze”, który współfinansowany był z budżetu Powiatu Cieszyńskiego.
Dzisiaj mija 47 rocznica śmierci mjr. Józefa Płonki, zasłużonego dla tej Ziemi.
Wstęp do książki znajdziecie tutaj.
Materiał realizowany jest przez Stowarzyszenie Miłośników Zbytkowa w ramach projektu „Pamięć o Majorze”.
Zadanie współfinansowane z budżetu Powiatu Cieszyńskiego.
#PamięćoMajorze
#StowarzyszenieMiłośnikówZbytkowa
#PowiatCieszyński
#StarostaCieszyński
#StarostwoPowiatowewCieszynie
Bardzo interesujący wywiad. Już nie mogę się doczekać książki. Pozdrawiam autorów. GG